Tak(k) ISLANDIO!

Islandia – wyspa, która uświadomi Wam, że natura ma ostatnie słowo do powiedzenia. Jest to kraj pełen kontrastów: zimą ciemność zapada szybko, latem słońce zachodzi po północy, z jednej strony zieleń urozmaica krajobrazy z drugiej nicość i brak życia przeraża. To tu – wyrokiem sądu – zaprzestaje się budowy drogi z Rejkawiku na Półwysep Álftanes gdyż przecina ona obszar, na którym występują elfy… Zapraszamy na relację z Naszej wyprawy.

Zanim przedstawimy Wam trasę jaką obraliśmy, warto wspomnieć kilka słów na temat samej Islandii. Wyspa zamieszkiwana jest przez 332.529 osób (dane z 1 stycznia 2016). Kraj stanowi 1/3 powierzchni Polski. To tu narodziło się najstarsze zgromadzenie ustawodawcze na świecie, datowane na rok 930 n.e. Ok 80% ludności przyznaje że wierzy w elfy. Co ciekawe, w ich kulturze dzieci nie dziedziczą nazwiska po ojcu. Jest inny myk – nazwisko tworzy się od imienia ojca. Przykładowo: ojciec ma na imię Marek, urodzi mu się córka Marta i syn Piotr. Nazwisko córki będzie brzmiało Marta Marekdottir, a syna Piotr Marekson. Czyli Marta córka Marka oraz Piotr syn Marka. Nie znam islandzkich imion i gramatyki, ale mniej więcej tak działa ten mechanizm. Także teraz już wiecie dlaczego wszystkie nazwiska reprezentacji Islandii na EURO 2016 kończyły się na ~ son. Islandia nie jest członkiem Unii Europejskiej. Walutą kraju są korony islandzkie, 100 ISK -> 3,24 PLN.

PRZEWODNIK

Są różne opinie jak podróżować po wyspie. My przedstawimy Wam nasz punkt widzenia. Jesteśmy typem podróżników, którzy planują każdy dzień, mają już wykupione noclegi, wiedzą ile potrzebują czasu aby dostać się z miejsca A do B oraz gdzie udać się do restauracji i dobrze zjeść. Także słowo spontaniczność – przy tej wyprawie – nie ma racji bytu Podstawą do planowania podróży jest posiadanie dobrego przewodnika. My polecamy książkę autorstwa Adama Kaczuby, Islandia, Wyd. Bezdroża. Korzystaliśmy także z opinii znajomych, m.in. www.niesmigielska.com – tak, Elka jest moją koleżanką ze studiów, możecie mi zazdrościć 😉 Z racji, że Islandia na zdjęciach wydała Nam się piękna – i o zgrozo, nie pomyliliśmy się – postanowiliśmy objechać ją dookoła, zaczynając od zachodu kraju, dalej na północ, potem wschód i kończąc na południu.

POGODA

Co do pogody… Będąc na wyspie, naszym motto stało się: Dzień bez deszczu dzień stracony. Na 10 dni, jakie tam spędziliśmy w okresie 24.06 – 04.07.2016r., tylko 2 dni nie padał deszcz. Także kurtka przeciwdeszczowa, wodoodporna na poziomie min 3000 mm jest obowiązkowa! Czy wieje wiatr? Wieje, ale z naszych obserwacji tylko na południu kraju. Na północy kraju było spokojniej. Czy świeci słońce? Świeci i to zazwyczaj wieczorami 😉 mieliśmy takie „szczęście”, że za każdym razem gdy kończyliśmy wyprawę, po całodziennym zmaganiu się z chmurami, deszczem i ogólnie brzydką pogodą, zawsze pojawiło się słonko. W okresie letnim, polecam opaskę na uszy i cienkie rękawiczki. Obuwie sportowe, trekkingowe. Adidasy nie do końca się sprawdzą. Często było błoto, poza tym deszcz z dużą dozą prawdopodobieństwa zamoczył by Wam doszczętnie buty. Także, czy przy tak zmiennej i deszczowej pogodzie warto wybrać się pod namiot? Spanie w deszczu – to nie dla mnie. Jestem za dużym mieszczuchem. Pogodę możecie śledzić na ich stronie http://en.vedur.is/

KOSZTY

Co do ilości poniesionych kosztów… Islandia jest krajem którym, na pewnych rzeczach można zaoszczędzić, na niektórych nie warto. Prosty przykład: koszt biletu lotniczego zakupionego znacznie wcześniej, może wynieść w obie strony ok 500zł, jednak wynajem samochodu powinien być świadomy i przemyślany. Poruszając się po tak różnym gruncie, nie warto brać najtańszego samochodu, gdyż nie sprawdzi się on w terenie i można na koniec wyjazdu zapłacić duże pieniądze za zniszczenie mienia. Średnia cena za nocleg w hostelu wynosi ponad 200 zł/ 1 os. – i nie zawsze jest wliczone śniadanie. Pół chleba tostowego kosztuje ok 8zł. Ceny są 3x – 4x wyższe od polskich. Jeśli wypożyczamy auto, lepiej wziąć diesel – jest taniej (ok 1zł na 1l). Koszt auta wypożyczonego na 10 dni wyniósł 140.000,00 ISK. Dokupiliśmy także ubezpieczenie – Gravel Protection – cena za dzień wynosiła 1300 ISK/1 dzień.

BILET LOTNICZY i WYPOŻYCZENIE AUTA

Zdecydowaliśmy się na zakup biletów lotniczych  linii WOWair: trasa Warszawa – Keflavik, start 22:30, na miejscu czasu lokalnego byliśmy 00:10. Lot trwa 3h 45min. Im wcześniej kupicie bilety, tym są one tańsze. Jednak ostrzegam, promocji typu Wizzair raczej nie upolujecie. Samochód został wypożyczony ze strony http://www.iceland4x4carrental.com i teraz UWAGA! Jedni mówią że nie trzeba brać auta terenowego 4×4, my jesteśmy odmiennego zdania – trzeba! Przez Internet zarezerwowaliśmy Jeep Patriot, na miejscu okazało się, że nie mają go na stanie, także w zamian otrzymaliśmy Hyundai Tucson. Nie musieliśmy dopłacać różnicy. Samochód trzeba dobrać do typu wycieczki jaką chcecie sobie zaplanować. Można jechać 10km Volkswagenem Polo (a byli tacy) po szutrze, poruszać się z prędkością 10km/1h i pokonać dystans w 1h, ale można też mieć auto terenowe, gdzie czas przejazdu znacznie się skróci. Poza tym, aby dojechać do niektórych atrakcji, znaki drogowe informują, że zalecane jest auto 4×4. Decyzja należy do Was.

PSX_20160706_082346[1]

Większość atrakcji mieści się blisko głównych dróg, ale też do większości trzeba dojechać drogą szutrową. Ile mijaliśmy aut osobowych, które musiało zrezygnować z trasy gdyż droga uniemożliwiła im dojazd… ile ludzi musiało iść pieszo po 3-5 km do celu, zziębnięci, mokrzy. A my, zadowoleni, w cieplutkim aucie jechaliśmy dalej – po przygodę 😀

KUCHNIA, SKLEPY i PAMIĄTKI

Może i uboga w produkty, ale jaka pyszna!

  • NR 1: mięso mielone z renifera… jak sobie pomyślę to mi ślinka cieknie
  • NR 2: zupka z homara w Rejkawiku ex æquo zupa jarzynowa w Guesthouse Drangshlid
  • NR 3: gicz jagnięca… ale powiem Wam taka konkretna gicz!

Co do alkoholi. Mają lokalne piwka i co ciekawe, nie we wszystkich regionach dostępne.

  • NR 1: Einstok Olgerd Icelandic White Ale ( Witbier)
  • NR 2: Vatnajökull (do dostania tylko na południu kraju)

Marek zdecydował się na zakup grillowanego wielorybka, jednak po skonsumowaniu uznał, że potrawa szału nie robi, po czym pomógł mi dojeść moją gicz 😉 Na uwagę zasługuje też Skyr. Jest to produkt mleczny, zrobiony z odtłuszczonego mleka. Najbardziej smakował mi skyr o smaku owoce leśne. Więcej na http://www.skyriceland.com/

Zakupy robiliśmy głównie w Netto. Wiele osób pisze o sklepach Bonus. Szczerze? Wybór produktów w Bonusie jest marny. Fakt, jest tanio – jak na islandzkie warunki – ale jakoś tak do gustu przypadło Nam netto.

Co do pamiątek… jest dużo sklepów, głównie z wyrobami własnymi. Można kupić sól lawową, tradycyjny, islandzki sweter (zw. lopapeysa) i wiele innych ciekawych rzeczy. My zdecydowaliśmy się na wywóz kawałków lawy 🙂 no dobra, jako turysty, mamy też magnesik na lodówkę. Chociaż muszę przyznać wybór był ciężki, a to dlatego że zbyt piękne to one też nie były… co do wywozu zastygłej lawy, mieliśmy pietra czy przetrzepią Nam walizkę (była nadawana), na szczęście nie było żadnych cyrków i aktualnie na naszej półce leżą 2 fragmenty czerwonej i czarnej lawy 🙂

Dzień 1 – stolica Reykjavík

Jakby to dyplomatycznie ująć co myślę o stolicy Islandii…hmm… nie umiem 😛 Po prostu – za piękna to ona nie jest. Budynki nie są architektonicznie jednolite, są szare. Jest jedna, główna, typowo turystyczna ulica Laugarvegur przypominająca deptak – i ta jest kolorowa. Zwiedzanie zaczęliśmy od wizyty w muzeum fallusów. Muzeum jest prawdopodobnie jedynym muzeum na świecie, które zawiera zbiór fallicznych okazów należących do różnych rodzajów ssaków, które znajdują się na wyspie. Tu poniżej, przedstawiamy 170cm penisa wieloryba:

PSX_20160728_085558[1]IMAG0805.jpg…ten na końcu po prawej to męski członek 😛

Kolejnym punktem zwiedzania był Kościół Hallgrímura. Ma on 73m wysokości. Jego piękno polega na prostocie. Brak w nim złotych zdobień, rzeźb etc. jak często gęsto bywa w Naszych polskich kościołach.

PSX_20160706_082002[1]PSX_20160728_084032[1].jpgIdąc dalej, poszliśmy w kierunku hali koncertowej – Harpa. Bardzo ciekawy nowoczesny budynek. Położony jest przy starym porcie, na pograniczu lądu i morza. Szklana fasada, która obejmuje cały budynek została zaprojektowana przez znanego artystę wizualnego Olafur Eliasson. Harpa od 2011r., jest nową siedzibą Orkiestry Symfonicznej Islandii, ma cztery sale, największa może pomieścić do 1800 gości.

PSX_20160625_133508.jpgPSX_20160728_084506[1].jpgBędąc przy porcie postanowiliśmy coś zjeść. Wybór padł na knajpkę Sea Baron. To tu zjedliśmy najlepszą zupkę z homara (moje 2 miejsce w rankingu – sekcja kuchnia). Więcej znajdziecie na stronie Sægreifinn

PSX_20160728_082749[1].jpgPSX_20160728_082836[1].jpgPSX_20160728_082945[1].jpgPojedli my, popili darmową kawkę i wodę (btw. wodę dają wszędzie za darmo do każdego dania) i poszli my dalej wzdłuż wybrzeża. Tam znajduję się rzeźba Sólfar przypominająca łódź.

PSX_20160728_084307[1].jpgI tak spacerowym krokiem szliśmy ku centrum, „podziwiając” architekturę islandzkich domków. Tak jak wspomniałam wyżej, Reykjavík nas nie zachwycił.

PSX_20160728_084150[1].jpgPSX_20160728_083640[1]PSX_20160728_083244[1].jpgTo mi się skojarzyło z Mordorem, ciekawe dlaczego?! 🙂 PSX_20160728_082652[1].jpgPSX_20160728_083830[1].jpgZ serii ciekawostek: W Polsce ciężko jest wymienić gotówkę ze złotych polskich na korony islandzkie. Nam się nie udało. Jeśli jednak chcecie mieć jakieś monety – chociażby na pamiątkę – zajrzyjcie do parkomatów. Nie żartuję – na 7 sprawdzonych, w 4 były jakieś monety. Łącznie uzbieraliśmy chyba ok 200 koron. Tacy z Nas farciarze 🙂

Tu znajdziecie krótki filmik obrazujący Reykjavik (wykonany telefonem więc nie czepiajcie się jakości 😉 )

Dzień 2 – złoty krąg

To wyruszamy na podbój wyspy. Z Rejkiaviku jechaliśmy do perły tzw. Interioru – gór Landmannalaugar. Dojazd trwa ok 3h (187km). Trasa: główna droga nr 1, następnie trzeba skręcić w lewo – droga nr 30, potem w prawo w drogę nr 32, ta płynnie przechodzi w F26, dalej należy skręcić w prawo w szutrową drogę górską nr F208. Przy rozwidleniu, trzeba skręcić w prawo – droga nr F224. Odcinek szutrowy to ok 30km. Na miejscu warto spędzić ok 2h. Nagrałam fragment drogi F208

PSX_20160706_082206[1].jpgPSX_20160729_140542[1].jpgPSX_20160626_132346.jpgNiestety tego dnia słonka nie było i cały dzień padał deszcz. Zdjęcia nie oddają cudownego krajobrazu. Są to wielobarwne góry, które pod wpływem światła mienią się w kolorze złota. Stąd nazwa złoty krąg (ang. golden circle). Kolejnym punktem zwiedzania był wodospad Gullfos. Jechaliśmy 146 km, ok 2,5h. Wracaliśmy szutrem (szosa F224,F208), następnie wskoczyliśmy na drogę nr 32, dalej skręciliśmy w prawo w drogę nr 30. Ostatni odcinek jechaliśmy trasą nr 35. Warto tu spędzić ok 30 min.

PSX_20160729_140715[1].jpgPSX_20160729_144958[1].jpgPSX_20160729_131304[1].jpgWodospad zachwyca – zobaczcie Gullfoss  🙂

Niedaleko wodospadu (ok 10km, drogą nr 35) mieści się najstarszy, islandzki gejzer Geysir –  nie jest już on aktywny. Na szczęście na obszarze gorących źródeł znajduje się aktywny gejzer o nazwie Strokkur. Średnio wybucha co 7 – 10 min. Niestety nie udało mi się nagrać erupcji. Tu również warto poświęcić ok 30 min

PSX_20160706_083221PSX_20160706_082823.jpgPSX_20160626_173449.jpgPo zwiedzeniu złotego kręgu, czas na kolację i sen. Wybraliśmy nocleg w mieście Borgarnes (dojazd ok 2h), w hostelu Borgarnes Hostel. Cena za 2 osoby, bez śniadania wyniosła 89€. Ma on w ofercie bezpłatny parking oraz dostęp do WiFi. Blisko hostelu, na ulicy Brákarbraut 3 mieści się restauracyjka Matstofan. Otwarta w godzinach 18:00 – 00:00. Podają tu domowe jedzenie, całkiem smaczne – bez fajerwerków – ale po całodziennym zwiedzaniu ciepły posiłek pochłonęliśmy w 5 minut 😉

Dzień 3 – Fiordy zachodnie

Wstaliśmy rano, zjedliśmy tosty z serem, salami i ketchupem i ruszyliśmy w kierunku krateru Eldborg. Jechaliśmy ok 35km drogą nr 54. Parking znajduje się na czyjeś farmie… dojście do krateru zajmuje 30 – 45 min. Wulkan nie jest już aktywny, długość krateru mierzy ok 200m, głębokość ok 50m, a wysokość ok 100 m n.p.m. Na dojście i powrót wraz z podziwianiem widoków potrzeba ok 2h

PSX_20160706_083544.jpgPSX_20160706_083427.jpg

Kolejnym punktem zwiedzania były bazaltowe skały Lóndrangar  Trasę ok 90km pokonaliśmy w 1,5h. Można kierować się na miasta Arnarstapi lub Hellnar. Jechaliśmy drogą nr 54, następnie zjechaliśmy w drogę 574. Według wierzeń lokalsów, jest to ważne miejsce elfów… 🙂

PSX_20160627_144236.jpgDSC_7917.JPGDalej jadąc na zachód 8km, dotarliśmy do czarnej plaży Djúpalónssandur. W przewodniku wyczytałam, że leżące tam głazy służyły do sprawdzenia siły mężczyzn, którzy chcieli zostać marynarzami. Aby dostać zgodę na wejście na łódź, trzeba było podnieść minimum 54 kg.

PSX_20160706_092620

PSX_20160627_143927.jpgKrótki filmik ze wzburzonych fal, na czarnej plaży

Po drodze mijaliśmy niesamowite pola lawowe oraz mniejsze kratery wulkanów.

PSX_20160627_143410.jpgKolejnym punktem była knajpa Bjargar – stein w miasteczku Grundarfjordur. Restauracja mieści się w typowym, skandynawskim domu. Mapka dojazdu – http://bjargarsteinn.is/ Zjedliśmy pyszną zupkę z kawałkami owczego mięsa. Po posiłku został już ostatni punkt – nocleg. Jechaliśmy 371 km do miejscowości Akureyri – najpierw drogą 54, potem skręciliśmy w lewo w drogę nr 60, następnie w prawo w trasę nr 59, skręciliśmy w prawo i jechaliśmy krótki odcinek drogą nr 68, na końcu skręciliśmy w lewo i jechaliśmy drogą nr 1. Wybraliśmy Hotel Edda Akureyri ze śniadaniem; cena za nocleg za 2 osoby wyniósł 102,60€. Po drodze mijaliśmy piękne krajobrazy, a nawet z oddali można było dostrzec wrak statku.

PSX_20160822_192319[1].jpgAkureyri – Jest to drugi co do wielkości obszar miejski Islandii. Jednak niech ta informacja Was nie zwiedzie –  populacja wynosi tylko ok 18.000 ludzi 🙂 Dla nich Big – City, dla Nas taki Kostrzyn nad Odrą. Jest to doskonała baza wypadowa do zwiedzania zielonych pastwisk, wiosek rybackich, wodospadów, pól narciarskich na północy i zatok wypełnionych wielorybami. No dobra, nie wybraliśmy się na rejs statkiem w poszukiwaniu wielorybów, ale za to widzieliśmy wieloryba na talerzu. BA! Marek się nawet na niego skusił – jednak po konsumpcji stwierdził, że polski schaboszczaczek jest lepszy 😉 Ja wybrałam gicz jagnięcą. Było smacznie i dużo mięsa – to co lubię 😀 Na te i inne przysmaki możecie się wybrać do restauracji Bautinn.

Dzień 4 – wodospady, wulkany i śmierdzące wrota piekieł 😉

Czwarty dzień wyprawy, podjarani na maksa jedziemy w kierunku wodospadu Goðafoss. Jechaliśmy niecałą 1h drogą nr 1. Co jest ważne, parking znajduje się z dwóch stron wodospadu. Goðafoss jest jednym z najbardziej spektakularnych wodospadów na Islandii. Woda z rzeki Skjalfandafljot upada z wysokości 12 metrów. To tu ok. 1000 roku człowiek o imieniu Thorgeir w wyniku przyjęcia religii chrześcijańskiej, wyrzucił jakieś pogańskie posągi do wody dzięki czemu Godafoss stał się słynnym, symbolicznym miejscem nawrócenia wyspy. Warto tu spędzić ok 40 min.PSX_20160628_112800.jpgKolejny przystanek – wulkan Hverfjall. Dojazd trwa ok 1h; droga nr 1, a następnie należy trzymać się prawej strony jadąc drogą nr 848. Ten wulkan zrobił na mnie ogromne wrażenie: jest przerażający, a zarazem piękny. Hverfjall położony jest 420 m n.p.m. Krater ma ok 1km średnicy. Krawędź krateru jest dostępna tylko z poziomu dwóch  ścieżek: z północnego zachodu i południa. Wchodząc na niego, musiałam zrobić z 3 przystanki na wyrównanie oddechu– wejście jest strome. Wulkan jest wygasły, ostatnia erupcja miała miejsce ponad 2500 lat temu. Na miejscu warto poświęcić co najmniej 1h. Krótki filmik: https://youtu.be/S2zaJBc2POM Na zdjęciu jego wnętrze: PSX_20160628_203241.jpgPo tych alpejskich wyczynach, wsiedliśmy w autko i pojechaliśmy na kolejny wulkan – Krafla. Jednak po drodze zboczyliśmy na chwilę z trasy i dojechaliśmy do groty Grjótagjá. Jest to mała jaskinia w okolicy jeziora Myvatn. Jak wyczytaliśmy z tablicy informacyjnej, było to swego czasu popularne kąpielisko. Jednakże, aktywność geologiczna w latach 1975-1984, spowodowała wzrost temperatury wody w jaskini do tego stopnia, że nie można było się tam kąpać. Miłośnicy Gry o Tron powinni wiedzieć, że Grjótagjá została wykorzystana jako miejsce do filmowania piątego odcinka trzeciego sezonu – Kissed by Fire 🙂 Na miejscu wystarczy poświęcić ok 20 min. Parking znajduje się tuż przy grocie.PSX_20160628_203005.jpgPowiem Wam, ze jak człowiek widzi parującą ziemię to naprawdę wzbudza to wiele emocji. Tak było, jadąc dalej wytyczoną trasą. Przed skrętem w lewo na drogę nr 863 ku kraterze Krafla, znajduje się pole Hverarönd. Składa się ono z gorących źródeł, fumaroli, błotnych stawów oraz jest źródłem siarki. Temperatura wynosi około 80°C do 100 °C. Siarkowodór w połączeniu z innymi gazami wulkanicznymi daje charakterystyczny zapach zgniłego jajka. Po wyjściu z auta myśleliśmy że puścimy pawia – tak tam śmierdzi ;/ … Parking znajduje się tuż przy polu. 30 minut spokojnie wystarczy na zrobienie zdjęć ew. nakręceniu filmików – na dłuższy pobyt myślę, że Wasze nosy nie dadzą rady ;). Polecam stronkę, dzięki której możecie pójść na wirtualny spacer. PSX_20160708_090714[1].jpgPSX_20160628_202411.jpgPSX_20160628_203054.jpg

Nakręciłam też telefonem krótki filmik: https://youtu.be/tjdimM1dk-4

Po nawdychaniu się zgniłych jaj, jechaliśmy w stronę naszego celu: wulkan Krafla. Jest to wciąż aktywny obszar wulkaniczny. Odnotowano w sumie 29 wybuchów, z których ostatni miał miejsce w 1970 roku. Krafla ma jeden z najsłynniejszych kraterów, który zwie się Viti  Słowo islandzkie Viti oznacza piekło. Wewnątrz piekielnego krateru znajduje się zielone jezioro. Podziwiając krajobrazy, dostrzec można olbrzymie rury wystające z ziemi. Należą one do elektrowni geotermalnej Leirbotn. Jest ona jedną z największych elektrowni na Islandii, która dostarcza energii mieszkańcom okolic.  PSX_20160628_201620.jpgPSX_20160628_201832.jpgPSX_20160628_202542.jpg

Filmik prezentujący krater Viti: https://youtu.be/dvpk1GQ-Em8

A teraz jedna z moich ulubionych atrakcji dnia dzisiejszego: wodospad Dettifoss. Dojazd z wulkanu Krafla to 71 km i trwa ok 1,5h, trzeba wrócić na drogę nr 1, a potem skręcić w lewo na drogę nr 864. Ostrzegamy, trasa nr 864 jest koszmarna: niby prosta, ale jedzie się po takiej jakby tarce. Dupska Nam wytrzepało… Co jest ważne: droga 864 jest zamknięta podczas okresu zimowego aż do późnej wiosny (koniec maja). A wierzcie mi, naprawdę warto tu przyjechać i zobaczyć najpotężniejszy wodospad w Europie. Ma 45m wysokości o 100m szerokości. Latem, średnio przepływa 500m³ wody na sekundę. Wzdłuż kanionu od Dettifoss do kanionu Asbyrgi biegnie (ponoć) piękny szlak turystyczny – 34km. 1,5km od Dettifoss znajduje się kolejny wodospad Skogafoss. My niestety nie dojechaliśmy ani do kanionu ani nie doszliśmy do Skogafoss. Czas nas naglił, a poza tym pogoda nie nastrajała do pieszych wypraw, wtedy strasznie padał deszcz. Na miejscu trzeba poświęcić minimum 1h. Jeśli chcecie wybrać się do Skogafoss, doliczcie kolejną 1h.PSX_20160628_202146PSX_20160706_094810.jpg

Ten filmik musicie zobaczyć, obrazuje jego siłę: wodospad Dettifoss

Nadszedł czas na ciepły posiłek i nocleg. Wybraliśmy hostel o jakże prostej, islandzkiej nazwie Guesthouse Skjöldólfsstadir. Cena za pokój dla dwóch osób ze śniadaniem wynosiła 119. Usytuowany jest przy drodze nr 1, 106 km od wodospadu Dettifoss. Załapaliśmy się na ciepłą zupkę. W rejonie, w którym się znajdowaliśmy, można było dostrzec populacje dzikich reniferów.

Dzień 5 -> wschodnie fiordy

Wschodnia część wyspy jest zaskakująca. Z jednej strony jadąc, podziwiamy zieleń, krajobrazy zapierające dech w piersiach, a z drugiej strony jedziemy wokół terenu, na którym nie wykształtowało się żadne życie. Jak jechaliśmy samochodem i podziwialiśmy to „nic”, stwierdziliśmy, że jest to idealne miejsce na morderstwo doskonałe – nie żebym kogoś namawiała (nie popieram takiej formy rozwiązywania problemów) – żadnych świadków, nikt tam w okolicy nie założył osady (no oprócz rzekomych elfów 😉 )… jak już jesteśmy przy wątku kryminalnym, wyczytałam, że na Islandii osadzonych więźniów jest ok 150 osób, z czego zdecydowana większość na weekendy może wracać do domu ?! U Nas to jest nie do pomyślenia…PSX_20160708_091358.jpgPSX_20160708_091731.jpgJeżeli już jesteś po wschodniej stronie wyspy, warto zobaczyć trzeci co do wysokości wodospad Hengifoss (128m). Jechaliśmy drogą nr 1, następnie skręciliśmy w prawo na drogę nr 931. Po przejechaniu mostu, należy zaparkować samochód i iść pieszo do wytyczonego celu. Spacer w jedną stronę trwa ok 45 min – warto! Po drodze mija się kolejny zdumiewający wodospad zwany Litlanesfoss. Jest zwieńczony wysokimi, bazaltowymi kolumnami, co czyni go wyjątkowym i fotogenicznym. Rzeka wpada do jeziora Lagarfljot, domu światowej sławy potwora Lagarfljotsormur 🙂 PSX_20160904_164530[1].jpgPSX_20160708_091943.jpgPSX_20160708_092158.jpgBędąc w okolicach, obowiązkowo trzeba udać się do restauracji Klausturkaffi. Jedzenie jest przepyszne! Płacisz 2.990 ISK i jesz ile chcesz. Pora lunchu zaczyna się od 12:00 i trwa do 14:30. To tu zjadłam najlepsze mięsko mielone podane z renifera – Nasz nr 1 w sekcji kuchnia, sklepy i pamiątki. Każdy znajdzie coś dla siebie: weganie, wegetarianie i rasowi mięsożercy 🙂 więcej możecie zobaczyć na ich stronie: Klausturkaffi cafe PSX_20160708_092306.jpgNajedzeni, pojechaliśmy dalej wzdłuż wschodniego wybrzeża aż do miasta Höfn. Po drodze mijaliśmy przepiękne widoki, stadko dzikich reniferów i jakiś wodospad, ale wstyd się przyznać nie pamiętam nazwy…PSX_20160708_093116.jpgPSX_20160629_201339.jpgPSX_20160708_092517.jpgPSX_20160708_093232.jpgPSX_20160708_102050[1].jpgWybraliśmy nocleg w mieście Höfn Inn Guesthouse. To tu mój gen poznański został wystawiony na próbę… nie wiem czy w momencie rezerwacji noclegu coś działo się w okolicy ale pokój ze śniadaniem był tak drogi, że aż cenę zachowam dla siebie… (a niestety nic nie dało się załatwić w okolicy taniej ;/ )

Z racji białych nocy i zmienności pogody, postanowiliśmy jeszcze wieczorem pojechać nad lagunę lodowcową Jökulsárlón. Zalew nie jest bardzo szeroki, ale jest głęboko do 250 metrów co czyni go najgłębszym jeziorem na Islandii. Warto tu spędzić minimum 1h. PSX_20160910_203629[1].jpgPSX_20160910_204452[1].jpgPSX_20160910_203959[1].jpgObraz jeziora polodowcowego codziennie jest inny. Raz brył lodu jest więcej, raz mniej. Miejsce zostało wykorzystane w filmach Tomb Raider czy Batman:początek.

Dzień 6 -> Lodowiec

Największy na wyspie, zajmujący 8100 km² powierzchni, mający 1km grubości, jego objętość szacuje się na poziomie 3000 km³… tak, mowa o lodowcu Vatnajökull.PSX_20160708_101925.jpg Z racji iż poprzedniego dnia podjechaliśmy do Jökulsárlón, bojąc się że może z rana padać – i niestety mieliśmy racje – bezpośrednio z Höfn pojechaliśmy do parku narodowego Skaftáfell. Jedzie się drogą nr 1, a następnie należy skręcić w prawo w drogę 998. Po drodze mijaliśmy odnogi lodowca. Dojeżdża się do nich drogami szutrowymi. Jeden z nich: Hoffellsjökull (droga nr 984, trasa w  1 stronę 4,5km)PSX_20160910_210349[1].jpgKolejny do jakiego dojechaliśmy nosi nazwę Fláajökull (dojazd drogą szutrową w 1 stronę 8km)PSX_20160910_211035[1].jpgPSX_20160708_102228[1].jpgJadąc drogą nr 1 szukaliśmy miejsca gdzie możemy zakupić regionalne piwo o nazwie Vatnajökull. Jest ono zrobione z wody lodowcowej i ma 2,25% wartości alkoholu. Udało Nam się je dostać w hotelu Smyrlabjörg. Mieści się przy drodze nr 1, za drogą szutrową nr 985. Smakosze piw regionalnych się nie zawiodą – warte swej ceny. IMAG1016.jpgOstatnim jeziorem polodowcowym, przy którym się zatrzymaliśmy nazywa się FjallsjökullPSX_20160910_213603[1].jpgPSX_20160910_213805[1].jpgCelem był, ja wyżej wspomniałam, dojazd do Parku Narodowego. Jedną z atrakcji Parku  jest wodospad Svartifoss. Jest on otoczony przez ciemne kolumny lawy, stąd nazwa potoczna czarny wodospad. Droga do niego w 1 stronę mierzy 1,5km. Ponadto, można dojść do jednej z odnóg lodowca. Na miejscu potrzebne jest minimum 3h PSX_20160708_100747.jpgJeśli interesuje Was wspinaczka po lodowcu, są tam specjalizujące się firmy. Samemu nie wolno wchodzić na lodowiec. Więcej informacji znajdziecie na stronie http://www.vatnajokulsthjodgardur.is/english/hiking/skaftafell/PSX_20160910_214904[1].jpgZ innej beczki, to tu w Parku Narodowym na Islandii, wreszcie dowiedziałam się jak poprawnie korzystać z toalety… 27 lat człowiek żył w niewiedzy xD IMAG0951.jpgOstatnim przystankiem była plaża Reynisfjara blisko miasteczka Vík í Mýrdal – jedzie się drogą nr 1, a następnie skręca w lewo w drogę szutrową nr 215. Charakteryzuje ją czarny żwir oraz przepiękne, bazaltowe kolumny przypominające organy. Jest jedną z najpiękniejszych plaż świata. PSX_20160630_195854.jpgPSX_20160630_195414.jpgPSX_20160911_195653[1].jpgNocleg wybraliśmy w Guesthouse Drangshlid. To właśnie tu, podali jedną z najlepszych zup jarzynowych na świecie jakie jadłam (oczywiście na 1 miejscu jest mamina zupa:) ) Mieści się on w miejscowości Skógar, blisko wodospadu Skógafoss. Cena za 2 osoby ze śniadaniem wyniosła 186.

Dzień 7 -> wodospady i kratery

Wczoraj byliśmy padnięci, więc z rana podeszliśmy pod wodospad Skógafoss. Bardzo pięknie się prezentuje. Legenda głosi, że pierwszy osadnik na tym terenie ukrył skrzynię ze złotem za wodospadem 🙂 Nam się nie udało jej znaleźć, ale może Wam się uda?IMAG0962.jpgPSX_20160911_174601[1].jpgIMAG0967.jpgParking znajduje się zaraz przy wodospadzie. Na miejscu warto poświęcić ok 45 min. Następny wodospad – Seljalandsfoss –  mieści się ok 28km dalej, jadąc drogą nr 1 na zachód. Ma on ok 60m wysokości. Co ciekawe, można za niego wejść. Nam się niestety nie udało, gdyż był mocny wiatr i w konsekwencji bylibyśmy cali mokrzy. Tu wystarczy 30min. PSX_20160708_101757.jpgI żeby Nam się nie znudziło, jedziemy do kolejnego wodospadu 🙂 Zwie się Háifoss. Mierzy 122m. Droga do niego nie jest łatwa: najpierw drogi cywilizowane: nr 1, potem trzeba skręcić w prawo w drogę nr 30, a następnie w prawo w drogę nr 32. Potem trzeba się skupić kiedy skręcić w lewo w drogę nr 332 – nie jest ona dobrze oznakowana. Jest drogą szutrową (jedną z trudniejszych do pokonania). Bardzo mocno wieje tam wiatr, na miejscu wystarczy 30 min. Na filmiku słychać porywy wiatru. PSX_20160708_095129.jpgPSX_20160708_094906.jpgPSX_20160708_095027.jpgPrzewiało Nam uszy – wsiadamy w auto i jedziemy dalej. Aby trochę urozmaicić wycieczkę jedziemy do krateru Kerið pierwszej, płatnej atrakcji 🙂 Wejście kosztuje 400 ISK/1os. Powstał około 6500 lat temu i leży na północnym końcu rzędu kraterów zwanych Tjarnarhólar. Ma kształt owalny, około 270 m, 170 m szerokości, a jego głębokość sięga 55 m. Można obejść go naokoło. Na miejscu potrzeba min 1h.PSX_20160701_153341.jpgPSX_20160701_153231.jpgNieopodal, po drugiej stronie ulicy mieści się krater Seyðishólar. Nie jest on dostępny turystom. Podjechaliśmy pod niego, szybciutko zrobiliśmy zdjęcia i żeby nie rzucać się w oczy, pojechaliśmy dalej 😉 Krater jest przepiękny – przede wszystkim wyróżnia go kolor: czerwony. Spędziliśmy tu jakieś 25 min. PSX_20160708_094333.jpgPSX_20160701_160050.jpgPSX_20160701_203214.jpgOstatnim punktem wycieczki była gorąca rzeka, zwana Hveragerði. Należy przejechać ok 24km najpierw drogą nr 35 a potem nr 1. Z racji iż widzieliśmy już parującą ziemię, przyznaje, nie chciało Nam się iść w górę rzeki. W jedną stronę należałoby iść ok 1h. Doszliśmy do pewnego punktu, zrobiliśmy kilka zdjęć, włożyliśmy ręce do wody – uważajcie jest gorąca w niektórych miejscach można się poparzyć – i wróciliśmy do auta. Parking jest mały, więc niektóre auta były zmuszone parkować na drodze przy poboczu. PSX_20160911_194420[1].jpgZdecydowaliśmy się na nocleg w miejscowości Hafnarfjördur w Route 1 Guesthouse . Mieści się on ok 54km. Trzeba jechać drogą nr 1 w kierunku stolicy, następnie trzeba skręcić w lewo w drogę nr 413, potem znów w lewo w drogę nr 41, a następnie drogą 42 dojechaliśmy do celu. Nocleg za 2 osoby bez śniadania wyniósł 115

Dzień 8 -> Półwysep południowo – zachodni

Wstajemy, jemy śniadanie i jedziemy dalej. Kierujemy się do pola geotermalnego Krýsuvík oddalonego 18 km od Hafnarfjördur. Po drodze, można minąć jezioro Kleifarvatn. W tej okolicy, jest największym i najgłębszym zbiornikiem wodnym. Na wzgórzu jest panorama widokowa, ale ostrzegam, po wyjściu z auta tak mocno wieje,że trzeba mieć się na uwadze. psx_20160925_1731471Obszar geotermalny Krýsuvík, w obrębie którego znajduje się pole geotermalne Seltun, różni się tym od pola Hverarönd, że jest bardzo wietrznie i smród nie jest aż taki mocny. Ale nie łudźcie się, że w ogóle nie śmierdzi – śmierdzi 🙂 Na miejscu potrzebna jest od 1h do 1,5h,  w zależności jakim idziecie tempem pod górę – jest dość stromo, więc trzeba uważać jak idzie się pod górę, ale też jak idzie się z góry na dół. Zbyt mocny wiatr zmusił Nas do zaprzestania pójścia dalej i zadecydowaliśmy o powrocie do auta. Sami oceńcie czy warto dreptać. PSX_20160925_173312[1].jpgPSX_20160925_173435[1].jpgPSX_20160702_120534.jpgW związku z tym, iż podczas całej Naszej wyprawy nie udało Nam się zobaczyć symbolu Islandii jakim jest Maskonurek (Fratercula arctica), postanowiliśmy podjechać nad Klify Krýsuvíkurberg. Należy jechać drogą 427 w kierunku Grindavík, po przejechaniu ok. 1 km od skrzyżowania z drogą nr 42, znajduje się drogowskaz z napisem Krýsuvíkurberg. Jest to jedno z najliczniej zamieszkiwanych miejsc przez ptactwo. Niestety – szczęście Nam nie dopisało ;/ Maskonura brak, ale klify piękne 😉 polecamy. PSX_20160925_180627[1].jpgpsx_20160708_094128Wszędzie można spotkać dzikie konie lub owce. Są przyjazne, jedynie co ich interesuje to zielona trawka 🙂 Kolejnym punktem wycieczki był obszar Gunnuhver. Obszar ten znajduje się w pobliżu latarni Reykjanes. Po drodze mijaliśmy przepiękne pola lawowe.PSX_20160708_093947.jpgNazwa Gunnuhver wywodzi się od nazwy pochowanej tu kobiety. Legenda mówi, iż ok 400 lat tamu jej duch powodował liczne problemy. Dopiero ksiądz Eirikur Magnusson, zastawił na nią pułapkę i uwięził w gejzerze – taki z niego bohater! 😉 Do miejsca można dojechać drogą nr 425, a następnie należy patrzeć na znaki i skręcić w drogę szutrową (1,3km) w kierunku pola geotermalnego. W przyszłości ma tu powstać geopark. Miejsce warte odwiedzenia, 30 minut spacerku w zupełności wystarczy. PSX_20160925_183917[1].jpgPSX_20160925_184054[1].jpgOkoło 4 km dalej, rozpościerają się klify. Te same, które widzieliśmy wcześniej.PSX_20160925_190024[1].jpgPSX_20160925_185905[1].jpgOstatnim punktem dnia był symboliczny most Most Leifura Erikssona w Þingvellir, gdzie rozciąga się granica dwóch płyt kontynentalnych między Europą a Ameryką Północną. Most ma długość 20m, nie jest spektakularny, ale mieć świadomość że wdychało się amerykańskie powietrze – bezcenne xD 😉 parking znajduje się blisko mostu. Na miejscu spokojnie wystarczy 30 minut. Można bez wizy przejść na stronę amerykańską – taki żarcik xD … wiem słaby 😛IMAG1011.jpg psx_20161002_1424171To już był ostatni dzień objazdowej wycieczki. Z żalem, kierowaliśmy się w stronę Grindavík, miejscowości, gdzie spędziliśmy ostatnie 2 noce. Nocleg wybraliśmy w Lágafell Guesthouse. Cena za 2 noce bez śniadania wyniosła 230€. Uwaga! Jest napisane że bez śniadania, jednak Pani Gospodyni, napełniła całą lodówkę pysznościami mówiąc, że możemy korzystać do woli. Więc w zasadzie, śniadanie zapewnione jest. Będąc w Grindavík możemy polecić małą, ale jakże klimatyczną knajpkę Bryggjan – Café. Płacisz 1x 2100 ISK i możesz jeść tyle litrów zupy ile chcesz. Zawsze są 2 do wyboru. Zupa z homara (jest serwowana zawsze) warta posmakowania, ale uważam że ich chleb był zdecydowanie lepszy.

9 i 10 dzień na wyspie -> Blue Lagoon

Ostatni dzień, chcieliśmy spędzić w geotermalnym SPA. Znajduje się ono w polu lawy w Grindavík na półwyspie Reykjanes. Blaa lónið położony jest około 20 km od międzynarodowego portu lotniczego oraz 39 km od stolicy; w przybliżeniu potrzeba ok 20 minut jazdy od lotniska i 50 minut jazdy od Reykjaviku. O jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się że trzeba wcześniej w internecie zarezerwować sobie miejsce… Nie zostaliśmy wpuszczeni. Pani poinformowała Nas, że najwcześniej będziemy mogli wejść na teren obiektu ok 21:00. Godziny otwarcia są różne i uzależnione od pory roku. Więcej znajdziecie tu. Także cały dzień snuliśmy się po mieścinie Grindavík, wieczorem spróbowaliśmy raz jeszcze dostać się do Blue Lagoon i… udało się, weszliśmy 🙂 Nasze ciała zostały poddane zabiegom regeneracyjnym, skorzystaliśmy z nałożenia maski na twarz, po ściągnięciu od razu ubyło Nam 10 lat 😉 A tak poważnie, czy warto? Myślę że tak, jest to naturalne, gorące, usytuowane na polach lawowych uzdrowisko, uznane za jedne z najlepszych na całym świecie. W zależności od pakietu, możemy skorzystać z sauny, masażu, maseczki na twarz, w środku podawane są drinki, pani animatorka robi zdjęcia w celu upamiętnienia wizyty.IMAG1022.jpgNastępnego dnia spakowaliśmy nasze rzeczy, wspomnienia i pojechaliśmy na lotnisko. Islandia zostanie na długo w mojej pamięci.

Jakbyście mieli pytania – piszcie, odpowiem na każde z nich 🙂

Jedna uwaga do wpisu “Tak(k) ISLANDIO!

Dodaj komentarz